środa, 11 listopada 2015

Od φίλος "Pajęcza Walka" cz.6 (cd. Poison)

Wadera, która wpadła do mojego domu całkowicie przerwała moje rozmyślenia. Okazało się, że nazywa się Anays i pomyliła szałasy. Zrobiłam jej herbaty. Usiadłyśmy na moim łóżku.
- Więc ty jesteś tą jedną z nowych wader.
- Tak. Jestem φίλος.
- Gdzieś już słyszałam to imię... to ty jesteś tą waderą, która ostatnio awansowała?
Zagryzłam wargi. Będę musiała zgrywać... Nie, coś musiało ci się pomylić.
- Ach, jasne. Pyszna ta herbata. Co to za rodzaj?
- Early Grey z mandarynką, cytryną, goździkami, rodzynkami i imbirem.
- Wow. A co ty pijesz?
- Zieloną herbatę z płatkami róż, hibiskusem i pomarańczą.
- Skąd bierzesz takie kompozycje?
Moje oczy rozbłysły. Wreszcie mogłam pomówić o czymś ciekawym.
- Wiesz, zgaduję, że to od czasu kiedy Lucy wylała na mnie kawę.... - i opowiedziałam jej moją historię. Ona w zamian odwdzięczyła się tym samym. Opowiedziała jak tu trafiła, jak poznała swojego chłopaka i ogólnie takie bzdety. Gadałyśmy chyba do północy. W końcu ona zmęczona całym dniem zasnęła na moim łóżku.
- No trudno. - westchnęłam. - Dzisiaj śpię na podłodze. - mruknęłam i skuliłam się w kłębek na dywanie.
Nie śniło mi się nic. Było to całkiem przyjemną odmianą, czego miałam się przekonać dopiero rano.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam... no, w zasadzie NIC. Ciemno, zimno. Stwierdziłam że musi być to spowodowane godziną około północną. Jakie jednak zdziwienie, a raczej przerażenie ogarnęło mnie. Z ciemności wyłonił się... uwaga, uwaga... pająk. Zachowałam iście bohaterską zimną krew. Skoczyłam i z wrzaskiem pacnęłam łapą pająka. Światło zapaliło się i stanęłam na przeciwko umierającego ze śmiechu basiora. Był zielony i wyglądał jakby miał naprawdę poważne ADHD. W łapie trzymał pająka na sznurku. Rozejrzałam się. Ann już nie było. Spojrzałam ponownie na basiora i warknęłam.
- Czego chcesz, i po co to robisz? - to mówiąc przyszpiliłam go do ściany. Uśmiech zszedł z jego pyska.
- To... to był tylko taki żart
- Żart?! Ja ci zaraz pokażę żart. - warknęłam i wyciągnęłam pazur. Cofnęłam jednak łapę, gdyż honor nie pozwalał mi tego zrobić. Cofnęłam się i powiedziałam:
- Dzisiaj, w południe, w Lesie Conteliaxe i Codamida.
- Jasne..- wyjąkał basior i uciekł. Może trochę przesadziłam, ale bardzo broniłam swojego honoru...
No i bardzo bałam się pająków....

(Poison?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony